Portal korzysta z plików cookies zapisywanych na twoim komputerze. Zawsze możesz zrezygnować z wykorzystywania tego typu plików poprzez odpowiednie skonfigurowanie swojej przeglądarki internetowej, niestety wiązać się to będzie z utratą niektórych przydatnych opcji. [X]

Po upadku Tempesta, w klanie Suffer udało się nam zebrać garstkę klanowiczów. Przez chwilę pomyśleliśmy sobie: ”nigdy więcej serwerów low-rate”, co chyba nie było jakieś dziwne. Nie chciało nam się już expić, oj nie! Jakimś cudem udało nam się zajrzeć w grudniu 2006 na Abyss x300, ale po tygodniu albo dwóch stwierdziliśmy, że high-rate jest za prosty i przeszliśmy na serwer x7. Na nowym serwerze do naszej paczki dołączyli Basch/Bach (Amarant), oraz dzig (Bodzio) i WiLk. Jeśli kiedyś będziecie to czytać, dajcie jakiś znak życia!

Niewiele wcześniej, gdzieś w innych miasteczkach, biegało sobie już świeżo powstałe BlackCompany, którego pierwszymi członkami byli:
założycielka Nenneke, poraz, Romekk, Piekna (Bjuti), TrissMerigold, Arunio i Carim.

Coś się kończy i coś zaczyna… (jak powiedział pewien pisarz)
Czas Furian sie kończy… a przynajmniej wiele na to wskazuje… ale Bracia wciąż żyją.
I nieść będą dzielnie sztandar, na którym wypisane będą również imiona Furian…

A ponieważ Kompania ma nowego kronikarza wiec i Kronikę trzeba zacząć prowadzić nowa…
Zatem aby tradycji stało sie zadość.

„W owych czasach Kompania nie pozostawała na usługach żadnego władcy… W poszukiwaniu Khatovaru
Bracia zawędrowali do Królestwa Aden i postanowili odpocząć nieco w tej długiej wędrówce…”

I wyruszyła Czarna Kompania na podbój Świata. A jej członkowie hartowali się w ogniu walki.
Poznawali nowych przyjaciół, oraz odwiedzali dawno zapomniane miejsca.

Czarna Kompania zaczyna pisać nowy rozdział swojej historii…

Kronikarz i Dowódca - Nenneke, 2006


Powoli zbliżamy się do chwili, kiedy to nici przeznaczenia dwóch całkiem różnych od siebie klanów splotły się bezpowrotnie.
Już pod nową postacią, krafterki Teofilii, oczywiście na nowym serwerze szukałem starych klanowiczów po znanych mi już nickach. Traf chciał, abym próbował odszukać Piekną, niestety, albo i na szczęście, na nowym serwerze pod tym nickiem okazał się skrywać ktoś zupelnie inny, ale nie do końca mi obcy. W ten sposób dowiedziałem się, że grają tu nasi starzy znajomi z poprzedniego serwera, czyli część byłych Furian. Jednak to by było za mało…

Musiało dojść do pewnego wydarzenia. Przemierzając Cmentarz Aden, postanowiłem kupić sobie buffki, wiadomo, teraz już się tego nie robi, bo kto by grał bez buffera na pleckach, ale kiedyś nie bylismy tacy wygodni. Niestety, wybrany buffer okazał się być oszustem. A trzeba było wybrać kogoś obok… No cóż, należało jegomościa ukarać należycie. Szybki relog na nieużywaną postać, akurat o nicku z poprzedniego serwera, szybki teleport, szybkie PK. I gdyby nie ten oszust, teraz zapewne byście tego nie czytali, bo nie odezwałaby się do mnie bufferka… która siedziała obok. W ten sposób poznałem Nenneke, która pamiętała nick mojej starej postaci. Tak się jakoś złożyło, że rozmowa zaczęła sie nam kleić i postanowiliśmy, podobnie jak na poprzednim serwerze, założyć sojusz - Mercenaries.

Jednak z powodu niskiej frekwencji, po 3-5 osób online na klan, postanowiliśmy się połączyć. W ten sposób klan Suffer zakończył swój żywot i zasilił szeregi Czarnej Kompanii, której dowódcami stali się Nenneke oraz Teofilia (Teo). Zasady zarządzania klanem zostały zmienione na te bliższe do panujących w Suffer, natomiast klimat, podejście do gry, były bliższe Czarnej Kompanii. To była niezła próba, dla nas „dzieciaków” z Suffer, nie stroniących od ostrzejszych słówek i agresywniejszej gry. Na szczęście wszyscy znaleźliśmy w tym jakiś złoty środek.

Po jakimś czasie, gdy w klanie zapanowała już harmonia i spokój po fuzji, zaczęliśmy rozwijać nasz wciąż istniejący sojusz, do którego dołączyły klany: PiwoFighters, Quendi, YoungPigeons, RedGibon, Shadovar, ForsakenAngels. Niestety nie dane mi pamiętać w jakiej kolejności te klany do nas dołączyły i czy akurat wszystkie były w jednym czasie obecne. Jako Mercenaries, mimo założenia, że będziemy sojuszem neutralnym, zdobyliśmy zameczek Gludio (z pomocą innego mocniejszego ally StrikeForce z którym żyliśmy w pokoju). Nie atakowalibyśmy zamku, gdyby nie pewien wredny typek, wiecznie prowokujący konflikty, którego imienia tutaj nie wspomnę, ponieważ byłby to dla niego zbyt duży zaszczyt. W ten sposób powoli zaczęliśmy wkraczać na krwawą ścieżkę większych wojen. W tym samym czasie do klanu dołącza AerieElven.

Po pewnym czasie, na serwerze została wprowadzona nowa kronika, w której klany mogły pomieścić o wiele więcej osób, ale niestety… ilość klanów w sojuszu została zmniejszona do jedynie trzech. Z tego powodu, wiele klanów uległo rozwiązaniu, ale Czarna Kompania tego nie doświadczyła, było nas już tak dużo, że rozwiązanie klanu byłoby wielkim błędem. Na nieszczęście paru klanów z Mercenaries, z powodu ich mniejszej liczebności, musiały opuścić sojusz, niektórzy postanowili, że dołączą do Czarnej Kompanii, tak jakby im się z nami bardzo dobrze grało

Cała historia klanu „Red Gibon” jest związana z rosyjskim serwerem The Abyss, który zapewne dalej stoi i działa bardziej lub mniej prężnie, natomiast nie można tego powiedzieć o klanie. Geneza Red Gibona jest podobna do większości klanów, został założony przez znajomych z reala (nie mylić z tymi z Tesco =]), a jego liderem został Mzimu. Na samym początku w jego skład wchodzili oprócz czcigodnego lidera, Paweluk, Tondzler, Karol1990 (tak pamiętam, ale oczywiście głowy ani innej części ciała nie dam sobie za to uciąć). Ale to wszystko nie wydarzyłoby się, gdyby nie kolejny członek klanu - Zdzisław, osoba od której zaczął się nałóg/pasja/zamiłowanie (niepotrzebne skreślić) do grania w L2.
Naturalnie nikt z tych osobników nie poczuwał się na siłach do grania supportem. Dlatego Mzimu, poźniej ukrywający się pod nickiem Mahakali (forma żeńska jest całkowicie przypadkowa ), po kilku namowach zwerbował mnie do grania. Jako iż nie znałem w ogóle gry, było mi bez różnicy jaką postacią będę grał. Tak to przypadł mi zaszczyt grania Prophetem, aby miał kto to całe towarzystwo zaopatrzyć w bufa, gdyż w owych czasach NCSoft nie uważał za słuszne umieszczanie NPC’ów z bufami.
W międzyczasie do klanu dołączyli Xanox oraz 2 znajomych ze studiów, którego Nicku za cholerę nie mogę sobie przypomnieć (tak, wiem, mniej masła, więcej ryb ). Jako iż na początku byłem jedynym supportem, oprócz rzucania bufów moja rola polegała również na utrzymaniu tego wesołego stadka przy życiu, co zważywszy na możliwości leczenia propheta było niekiedy nie lada wyzwaniem. Niemniej jednak klan się powoli rozwijał, przyjmowaliśmy nowych członków, Mzimu z Warsmitha postanowił się przesiąść na Spellhowlera i dzięki temu stał się prawie niepokonany, co zawsze było jego dążeniem. Z tamtych ludzi w pamięci mi zostali SilentArrow, który później również zasilił szeregi Czarnej Kompanii, ale o tym za chwilę. Ponadto również Hakumatata, który, okazało się, że zamieszkuje tę samą osadę co ja, dzięki temu udało nam się zagrać parę razy wspólnie w piłeczkę kopaną, oraz Canthan grający Necromancerem.
Nie pamiętam dokładnie, kiedy po moim wstąpieniu do Red Gibon’a przyłączyliśmy się do ally Mercenaries, ale pamiętam, iż wtedy jeszcze śmigałem w niebieskiej piżamie, czyli Blue Wolf Robe. Generalnie human wizard we wszystkim wygląda jakby biegał w piżamie, różni się ona tylko kolorem. Bardzo możliwe, że w tym czasie już zaczęliśmy próbować podbijać jakieś zamki, a jeśli nawet to się udało, to nie jestem w stanie powiedzieć jaki, takie to uroki doskonałej pamięci mej.
Wszystko pięknie się kręciło do czasu, aż razu pewnego Abyss, a raczej jego serwery powiedziały: „w takich warunkach nie będziemy pracować” i zdechły. Zgon był dosyć poważny i jeszcze do tego miał miejsce w czasie świątecznym, sprawiając iż respawn serwera będzie wynosił ok. 2 tygodni. Jako iż nałóg jest bardzo silnym motorem działania, a wizja 2 tygodni niegrania wydawała się wiecznością, wtedy to szanowne grono dowodzące postanowiło przenieść się na coś, co dycha. Padło na inny rosyjski serwer - Crazy. Po jakimś czasie w wyniku zablokowania postaci Teofilii, przez adminów serwera postanowiliśmy wrócić na Abyss’a.
I w tym momencie znowu mnie pamięć zawodzi, gdyż nie pamiętam dokładnie jak potoczyły się dalej wydarzenia. Pamiętam iż Canthan w którymś momencie przeszedł do Quendi, który był jednym z klanów ally. Ponadto nastąpiła zmiana kroniki, a to spowodowało, iż ally mogło się składać jedynie z 3 klanów. Ponieważ Red Gibon był najmniejszym z nich, został w sposób pokojowy wchłonięty przez Czarną Kompanię. Tak oto w dosyć dużym skrócie wyglądały dzieje Red Gibona. Naturalnie zapomniałem o części jego klanowiczów, zapewne nie wspomniałem o wszystkim, o czym należało wspomnieć, ale zrzucam to na karb mojego sędziwego wieku i tym samym nie najlepszej pamięci =]

Sędziwy DonGiovanni, 21 października 2011

Jak wyżej można było przeczytać, na krótką chwilę Czarna Kompania postanowiła opuścić serwer, niestety przez niesprawiedliwe posunięcia administratorów tegoż serwera, zmuszeni zostaliśmy powrócić. Alliance po naszym powrocie, jak można się domyślić już nie istniał. Zostaliśmy sami, chcąc nie chcąc z własnej winy. Jednak nie przeszkodziło nam to rozwijać się dalej, być może od tej pory w szybszym tempie. Jakoś w tym okresie dokonaliśmy szczęśliwego, fartownego przedewszystkim (o to nie było tak łatwo), zakupu clan hallu w Dion. Trochę później zdobyliśmy pierwszy tytuł hero, który przypadł Porazowi. Wiele innych klanów postanowiło się dalej do nas dołączać, niektóre z powodu końca swej działalności, a inne z powodu swoich rozmiarów (nie było sensu się oszukiwać, że w 10 osobowym klanie się coś zwojuje). W ten sposób dołączyli do nas klanowicze Highlanders: Kiryuni z bratem Morionem, Allamaris (aktualnie, po prostu Alla), ajarda z nauzeą. Z klanu YoungPigeons dołączyli natomiast Altran, Jasik, Dune i Grolin, jeśli o kimś nie wspomniałem to proszę się nie wkurzać, tylko mi się przypomnieć. Np. na forum.

Nadszedl teraz czas na jedno z większych osiągnięc naszego klanu, Czarna Kompania, już nie jako alliance, ale w pełni samodzielnie odbija wrogom zamek Dion. Niby nic w tym takiego nadzwyczajnego, poza tym, że klan w tamtych czasach nie używał żadnego TeamSpeaka ani innego tego typu komunikatora. Podbój ten otworzył nam drogę do dostania się do jednego z silniejszych sojuszów serwera, Outlaws (akurat po odejściu z ich szeregów klanu Draconix). Nie zastanawiając się zbytnio długo (jedynie walcząc ze strachem wejścia na ich Ventrilo ) dołączyliśmy do tego właśnie sojuszu. Chcąc nie chcąc, byliśmy zmuszeni do używania tego typu programu. Do tej pory pamiętam zdziwienie niektórych osób z Outlaws, jak my mogliśmy tak grać bez gadania. Nie wyszło nam to na pewno na złe, niektórym urozmaiciło i ułatwiło bardzo grę, a osobom nie przekonanym do tego, gry nie utrudniało. Chociaż używam takich programów z chęcią, to do tej pory jestem podejścia, że aby się dobrze bawić, wcale do szczęścia nie są one potrzebne.

W Outlaws doznaliśmy niezłego kopa, nasz rozwój stał się szybki jak nigdy dotąd, zaczęliśmy się uczyć prawdziwej gry. Jako alliance posiadaliśmy większość herosów na serwerze, z czego około 7 należało do naszego klanu. Z drugiej strony nie ma się czym chwalić, bo większość bohaterów była ustawiona, wyfeedowana i bez tego sojuszu by to było dla nas niemożliwe, jednak co nasze, to nasze. Zaczęliśmy też, w końcu na poważnie, brać udział w epic raidach Antharasa i Valakasa, do tego Zakena. Gra nie była jeszcze tak bardzo uproszczona jak teraz i pvp na moście zakenowskim zaliczam do najlepszych w jakich było mi dane uczestniczyć.

Udało nam się też dokonać zakupu clan hallu na Hot Springs, czego wiele klanów nam zazdrościło. W późniejszym czasie zdobyliśmy zamek Rune, oczywiście dzięki pomocy ally. Niestety, po jednej próbie zmiany serwera, nasz klan wpadł w pułapkę z której nie tak łatwo się wydostać. Co jakiś czas ludziom przez myśl zaczęły przychodzić pomysły, by może spróbować znów czegoś nowego, od początku, no cóż… osiągnęliśmy jak na tamtą kronikę jako klan chyba już wszystko. Mission Completed… A na serwerze prawie codziennie można było usłyszeć, że jakiś klan odszedł, jakiś nowy „super” serwer został otwarty, ulegliśmy i my pokusie, i spróbowaliśmy naszych sił na serwerze Earth. Nie będzie tam tak źle… ale wiele rzeczy już nie powróci i klan nie osiągnie tyle co dotychczas.

Teo, 28 października 2011

cron